Kto może Ci pomóc?
- Elżbieta Król-Szentkirályi
Jest wiele spraw, z którymi sobie nie radzimy. Jest wiele emocji, z którymi się uporamy szybciej, jeśli ktoś wskaże nam drogę. Tylko kogo można o to poprosić?
Pamiętasz poprzedni tekst i kobietę, która dostała od terapeuty psychologiczny „kubeł zimnej wody” prościutko na głowę? Przypomnę Ci: na spotkaniu grupowym opowiadała, jak bardzo pragnie zmiany, a terapeuta powiedział jej twardo „nie masz na zmianę żadnych szans”. Przypomnę Ci też, dlaczego tak powiedział: bo pragnienie zmiany, choć jest konieczne i stanowi pierwszy krok, nie wystarczy. Nie w przypadku kogoś z dużym życiowym stażem i emocjonalnym bagażem, „nazbieranym” w trakcie wędrówki przez życie.
Gorset, który ogranicza
Każdy z nas jest jak śniegowa kula: „turlamy” się przez życie, obrastając w doświadczenia, przekonania, wzorce, sposoby, podejścia. Konstruujemy z nich naszą osobowość, ale też mechanizmy obronne, do jakich się uciekamy w bardzo trudnych chwilach czy perspektywy, które przykładamy do oceny problemów i zagrożeń. I każdą kolejną rzecz, która nas spotyka, oceniamy przez pryzmat tego nagromadzonego materiału.
Ten zgromadzony materiał jest z jednej strony błogosławieństwem, a z drugiej przekleństwem. Błogosławieństwem, bom dzięki niemu w ogóle wiemy, co robić. Potrafimy szybciej rozpoznawać zagrożenia, wybierać sposoby radzenia sobie z nimi i je błyskawicznie wdrażać. Gdyby nasze mózgi musiały w każdej sekundzie działać na „świeżym materiale”, bez tej płynącej z doświadczenia pomocy, byłoby nam bardzo trudno.
Dlaczego więc doświadczenie jest przekleństwem? Bo niejako wymusza na nas funkcjonowanie według starych wzorców – a ono jest jak żelazny gorset. Nie daje pola manewru. Działa blokująco na myślenie. Jak tu dać rozkwitnąć myślom, jak iść w nowych kierunkach, kiedy gorset nawyków trzyma nas w koleinach?
Tylko szczerość
Kobieta, o której pisałam, została przez terapeutę skonfrontowana z tym, co ma do zrobienia: jeśli naprawdę pragnie zmiany, musi przejść sama siebie. Musi skruszyć to wszystko, czym „obrosła”. Inaczej zmiana będzie dla niej nie tyle nawet nieosiągalna, co wręcz niewidoczna. Jeśli w swój rozwój osobisty, przepracowanie bieżących i starych tematów nie włoży wysiłku, każda kolejna terapia będzie to dla niej strata jej czasu – bez perspektywy sukcesu.
Dlatego ten „kubeł zimnej wody” był jej potrzebny. Moje doświadczenie pokazuje, że to, co naprawdę pomaga, to szczerość i prawdziwość przekazu. Ważne są nie metoda terapii czy certyfikat terapeuty, a prawda. To prawda jest tym, co leczy. I tylko na jej fundamencie można planować - ba! można choć liczyć na jakąkolwiek zmianę.
Prawda
W terapii szukamy więc kontaktu z własną prawdą. Bo czasem, w ochronie przed bólem, oszukujemy samych siebie - a przez to grzęźniemy jedynie głębiej we własnych uwikłaniach. Natomiast dostrzeżenie tego, co jest prawdą w życiu - bez oszukiwania siebie czy złudnych nadziei - daje szanse na porzucenie mrzonek i budowaniu przyszłości. Przez bramę prawdy wiedzie droga ku nadziei na zmianę.
Kobieta z powieści otrzymała swoja prawdę: najpierw twarde „stop”, zmuszające ją do spojrzenia na całą sytuację z nowej perspektywy, a potem wskazówkę, że dla trwałych zmian trzeba zrobić więcej, niż dużo. Im później przystępujemy do pracy nad rozwojem osobistym, tym więcej mamy do przepracowania – bo śnieżna kula naszych doświadczeń jest wielka i wymaga więcej pracy, by dokopać się do sedna. Jeśli będziemy z tym czekać, będzie tylko trudniej, bo z każdym kolejnym doświadczeniem kula się powiększa, a jej powłoka utwardza.
Zarządzanie uwagą
Jeśli uważasz, że teraz masz ciężko, życie jest trudne i to już trwa długo – to znaczy, że sytuacja ta czegoś od Ciebie wymaga. Czego? Na przykład, zmiany postawy. Przepracowania pewnych emocji. Przewartościowania różnych spraw. Nowego spojrzenia na siebie i innych. Niepotrzebne skreśl. Chociaż nie, bo - niezależnie od tego, co teraz myślisz - prawdopodobnie przez Tobą wszystkie te wyzwania.
Ale pierwszy krok masz już za sobą: wiesz, że zmiana jest potrzebna. To już bardzo dużo, bo uwaga „karmi” zmianę. To, gdzie ją skierujesz, wyznaczy kierunek wydarzeń. Jeśli jest ciężko, jest tylko męka i udręka, a Twoja uwaga przykuta jest tylko do tych trudnych sytuacji - to będzie gorzej. Gdy Twoja obserwacja jest zawężona w taki sposób, że postrzegasz wyłącznie trudności, to karmisz problem, a obciążenie tylko wzrasta. Uwaga nadaje trudności rangę wagi ciężkiej.
I odwrotnie: jeśli kierujesz swoją uwagę na konieczność – ale i możliwość - zmiany, torujesz jej drogę. Karmisz zmianę. Dajesz jej zielone światło, mówisz „jeszcze wciąż brnę przez stare, ale już cię, zmiano, wyglądam”.
Co dalej?
Czy rozszerzenie perspektywy, z problemu na proces wychodzenia z uwikłania sprawi, że od razu będzie lżej? Paradoksalnie tak. Bo uwaga karmi już nie tylko trudność, ale proces wychodzenia z trudności. To daje nadzieję, a nadzieja sprawia, że wszystko staje się łatwiejsze. Nadzieja, że jeszcze będzie lżej i milej, że można się przygotować do nowego życia, w którym Cię otacza lekkość i radość.
Kontrast udręczenia i ciężkości
Ten, kto zna cierpienie, potrafi otworzyć się na wrażliwość i piękno. To jest dobra nowina dla tych, którzy się zastanawiają, czemu służyło ich wieloletnie cierpienie. Tak, szkoda życia na udrękę – ale, z drugiej strony, poprzez cierpienie nabyta wrażliwość jest cenna i dodaje niesamowitego uroku życiu. Bo sprawia, że znasz głębię, dostępną niewielu.
Ten, kto niósł ciężary i je zrzucił, odkrywa fantastyczną lekkość. I od razu przychodzi radość z tej lekkości. Bo można lżej, a było ciężko. Bo można łatwiej, a było trudno. Bo można milej i słodziej, a było niemile i gorzko.
Druga strona życia
Druga strona życia – ta, po której jest lżej, łatwiej, milej, słodziej, przyjemniej – otwiera się dla tych, którzy są otwarci na pełnię. Nie tylko medal ma dwie strony, Życie również. Nie da się żyć jednostronnie, zawsze jest ten drugi element. Dlatego wtedy, kiedy jest dobrze, warto się tym delektować, cenić ten czas.
Kiedy zrzucisz ciężar, doświadczasz prawdziwej lekkości. Im większy ciężar pożegnasz, tym większej doznajesz lekkości. Nie powracasz do punktu zero, ale poprzez kontrast doświadczasz pełni. To powrót do emocjonalnego domu.
Jeśli czujesz, że masz ciężar do pożegnania, że chcesz wyprostować swoje ścieżki i odnaleźć swoją prawdziwą istotę – odezwij się do mnie. Pomogę. Razem odnajdziemy blokady i to, co trzyma Cię w starych wzorcach. Razem znajdziemy drogę ku nowym; takim, które pomogą Ci zrzucić ciężar i zaznać smaku lekkości.
Nie martw się, jeśli mieszkasz daleko ode mnie. Pracuję również zdalnie.