Cierpienie jest jak bagno: im bardziej się w nim szamoczesz, tym głębiej cię wciąga. Ale możesz się wydostać. Musisz jednak przedtem w głębi serca na chwilę znieruchomieć.
Czy ktoś, kto przez długie lata cierpiał, kto dobrze zna udręczenie i wie czym jest wielki ciężar, może wyjść z tego na dobre? Umysł, serce i dusza przez lata dźwigania ciężaru zapomniały już, jak to jest czuć lekkość i swobodę. Ba, zapomniały nawet, że lekkość w ogóle istnieje... Czasem zapominają tak skutecznie, że przestają ją rozpoznawać nawet u innych.
Spirala ciemności
Tak to już jest, że nasz horyzont przesuwa się razem z nami. I jeśli życie sprawiło, że osunęliśmy się w głąb czarnej spirali cierpienia, zapada się też nasz horyzont. Jasność znika wraz z nim. Przez jakiś czas pamiętamy jeszcze tę jasność, tę wibrację świata bez cierpienia i uwikłań. Ale im dłużej przebywamy „w ciemności”, tym bardziej nasze wewnętrzne oko się do niej przyzwyczaja. Dusza zaczyna nasiąkać ciemnością – aż w końcu cierpienie, ciężar i ból stają się czymś normalnym, czymś, z czego zbudowany jest nasz nowy horyzont.
Wskazówka z doświadczenia
Gdzieś w głębi serca tli się może jeszcze nadzieja, że – skoro nie zawsze tak było – to może nie zawsze tak będzie? Ale ten wątły płomyk nie daje zbyt wiele światła, bo nasz mózg tak już ma, że nie ocenia sytuacji wprost, ale poprzez porównania – a do interpretacji i postrzegania środowiska stosuje asocjacje, oparte na doświadczeniu. Co to znaczy? Ano to, że dotychczasowe przeżycia determinują, przez jaki pryzmat będziemy widzieć daną sytuację. Czyli wracamy do metafory z horyzontem: im głębiej grzęźniemy w cierpieniu i im dłużej w nim trwamy, tym mniej pozytywnego „materiału porównawczego” będzie mieć mózg – a przez to mniej wskazówek, jak wrócić do światła.
Nadzieja oparta na życiu
Czy dla kogoś, kto długo cierpiał i się w cierpieniu zasklepił, istnieje nadzieja - ta prawdziwa, mająca podstawy osadzone w życiu, a w nie mrzonkach czy martwych ideach? Tak, ale zmiana będzie wymagać pracy i wdrożenia nowych nawyków. Będzie wymagać nauczenia się nowego postrzegania otaczającego świata i nowego sposobu interakcji z tym światem. Konieczna będzie reedukacja – bo trzeba się będzie nauczyć na nowo patrzeć i na nowo rozumieć to, co się widzi.
To jest właśnie ten moment wewnętrznego znieruchomienia. Trzeba zrozumieć, że – aby zmienić perspektywę – trzeba zmienić pozycję.
Wiadro zimnej wody
Byłam na wielu szkoleniach. Doświadczenia z nich służą mi nadal. Uzupełniałam je też własnymi, nabrały więc głębi. Jedno z tych szkoleń prowadził pewien znany węgierski psycholog. Miał wieloletni staż pracy i był uznawany za świetnego specjalistę. Pewnie dlatego mógł sobie pozwolić na niekonwencjonalne metody pracy – a pracował... prowokująco. Bez odrobiny wahania, prosto w twarz i w obecności grupy, stosował bezwzględną krytykę – takie „zimne wiadro wody na gorącą głowę”. Nie było to łatwe dla ludzi – ale było czasem rażąco wręcz skuteczne.
Puste słowa!
Przykładowo, chęć do zmian, za którą nie stały konkretne działania, była w jego mniemaniu tylko słowem, pustą deklaracją. Wielu osobom podważył więc autentyczność pragnienia zmian w życiu. Tak było też z pewną kobietą, która szukała rozwiązania swojej emocjonalnie ciężkiej sytuacji.
- Mam 50 lat - powiedziała na forum grupy.
Prowadzący w odpowiedzi – twardym, stanowczym i podniesionym głosem, który trafiał głęboko w najgłębsze warstwy świadomości i wgryzał się od razu pod skórę - niemal ryknął:
- Nie masz żadnych szans na zmianę!
I dodał:
- W wieku 50 lat wdrożone i stosowane przez Ciebie nawyki są tak mocne, że z nimi nie wygrasz, nie wyjdziesz poza nie!
Kobieta zbladła. A ja pomyślałam „Uch, co to było?”. Ten głos był tak mocny, że mimo, iż byłam tylko obserwatorem na tym szkoleniu, mnie też zabolało.
Kluczowa kombinacja
Myślisz, że to, co zrobił prowadzący szkolenie terapeuta było okrutne i niepotrzebne? Trochę okrutne – może tak, ale nie niepotrzebne! Do przeszłości przykuwają nas grube, ciężkie łańcuchy. Jeśli mamy naprawdę coś zmienić, potrzebna jest trzeźwość i naprawdę duża motywacja. Ta para – trzeźwość i motywacja – razem stanowią klucz do otwarcia tego zamka, który zatrzymuje zmianę.
Z trzeźwą głową
Do czego potrzebna jest trzeźwość? Na początek do realnego rozpoznania siebie, swoich wad – ale też możliwości i zalet, na których można się oprzeć. A potem do rozpoznania, dlaczego i po co chcemy zmiany i czy jesteśmy gotowi do działania. A potem do zdania sobie sprawy z bólu i potu, które nas czekają – i do realnej oceny, czy jesteśmy na nie gotowi. Dlaczego ból? Bo jeśli przewartościowujemy coś z przeszłości, to może być bolesne.
Dlaczego pot?
Praca nad zmianą będzie wymagała wysiłku. Nawyki, przyzwyczajenia i uwewnętrznione zasady usztywniają osobowość, zespawują ją z przeszłością. To determinuje nasz sposób reakcji na nowe. Pamiętasz metaforę z czarną spiralą? To właśnie ona: kawałki, a których utkana jest twoja osobowość zamieniają się w ciemny wir, który wciąga cię w głąb nawyku cierpienia. Funkcjonowanie według starych wzorców jest jak żelazny gorset, nie dający pola ruchu, działa też blokująco na myślenie. Jak tu dać rozkwitnąć myślom, kiedy gorset nawyków więzi ciało i duszę?
To było potrzebne
To, co nowe, wymaga od nas elastyczności w postrzeganiu oraz kreatywności w działaniu. Jeśli nie włożysz wysiłku w swój rozwój osobisty oraz przepracowanie bieżących i starych tematów, każda kolejna terapia będzie tylko stratą czasu, bez perspektywy na sukces.
Kobieta, o której pisałam, nie została przez terapeutę potraktowana okrutnie. Została tylko skonfrontowana z tym, co ma do zrobienia: pokazano jej, że w dążeniu do zmian musi przejść sama siebie. Zostało to jej pokazane tak, że poczuła to do szpiku kości.
A co z tym dalej zrobiła, dowiesz się z następnego tekstu.